Piwko dla kierowcy

  • Data:
  • Autor: Marcin Hałaś
  • Artykuł był oglądany 283 razy
Autor zdjęcia: Freepik

Skończyłem jeść obiad. Dopiłem ostatni łyk piwa. Wstałem od stolika, wsiadłem do samochodu, zapaliłem motor i pojechałem spokojnie. Nazajutrz podobnie było po kolacji: dopiłem ostatni łyk wina, wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Wszystko spokojnie, bez stresu, że jak "capnie" mnie patrol, to stracę prawo jazdy na rok i zapłacę wysoką grzywnę. Rzecz działa się bowiem na Cyprze. Ale identycznie byłoby w Grecji, Włoszech, Hiszpanii, Francji i Niemczech.

W tych krajach obowiązuje bowiem inny niż w Polsce dozwolony limit alkoholu w powietrzu wydychanym przez kierowcę. Wynosi on 0,5 promila alkoholu. I tak jest niemal w całej Europie - dokładnie w 22 państwach.

Limit alkoholu wynoszący 0,2 promila obowiązuje zaledwie w 3 krajach: Polsce oraz znanych z antyalkoholowych obostrzeń Szwecji i Norwegii. Z kolei limit 0,00 promila mamy tylko w krajach postsowieckich: na Węgrzech, na Słowacji, na Ukrainie, a także w Czechach, Estonii, Rumunii i Mołdawii. Natomiast w Wielkiej Brytanii jest to 0,8 promila alkoholu, czyli ktoś kto w Polsce popełnia przestępstwo i zostaje za nie skazany, na Wyspach Brytyjskich może spokojnie prowadzić auto. Przypomnę, że w Polsce kierowca z ilością 0,21-0,5 promila alkoholu jest sprawcą wykroczenia, a z ilością powyżej 0,5 promila - przestępstwa.

Wiem, że po wypiciu piwa albo lampki wina do obiadu, poziom alkoholu w moim organizmie wynosi około 0,3 promila (przy wadze ponad 90 kg). Oczywiście w Polsce nigdy nie wsiądę za kierownicę po wypiciu piwa, nie chcę ryzykować utraty prawa jazdy. Ale równocześnie wiem, że taki poziom alkoholu w wydychanym powietrzu w żaden sposób nie upośledza sprawności psychofizycznej kierowcy, jego czasu reakcji, nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Bo gdyby upośledzał, zagrażał - w Niemczech, Francji albo Grecji nie pozwalano by prowadzić samochodów kierowcom z taką zawartością alkoholu. W Polsce zagrożeniem jest niska kultura jazdy kierowców. Każdego miesiąca na autostradzie spotykam kilku chamów, którzy pędząc lewym pasem ponad 140 km/h podjeżdżają pod sam zderzak jadącego przed nim pojazdu i miganiem świateł próbują zmusić go do zjazdu na prawy pas, mimo że auto jadące lewym pasem jest w trakcie wykonywania manewru wyprzedzania.

To ciekawe, że niemal we wszystkim staramy się wprowadzić unijne standardy, ale akurat w limicie dozwolonego alkoholu spożytego przez kierowcę uparcie nie chcemy dostosować polskich przepisów do norm Europy.

Czekam na posłów, polityków, którzy w tym zakresie wniosą odpowiednią inicjatywę uchwałodawczą, ale nie mam złudzeń: tacy się nie znajdą. A jeśli się znajdą, to i tak nic nie wskórają, bo zacznie krzyczeć lobby "trzeźwościowców". Tymczasem akurat na sprawę dopuszczalnego u kierowców poziomu trzeźwości - decydenci nie potrafią spojrzeć trzeźwo.

Ocena: 4,20
Liczba ocen: 5
Oceń ten wpis

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu, dodaj pierwszy komentarz.

Partnerzy