20 lat Bytom obchodził 750-lecie istnienia. Jubileusz świętowano hucznie, w mieście odbyło się wiele różnorakich imprez. Jedna inicjatywa wyróżniała się na ich tle w sposób szczególny. Oto grupa mieszkańców wystąpiła z pomysłem, aby na Rynku odprawić mszę świętą przebłagalną – za dawne grzechy miasta, w intencji cofnięcia klątwy ciążącej nad Bytomiem. Za tą inicjatywą nie stały bynajmniej żadne - jak to wówczas mówiono - "moherowe berety" ani "oszołomy", ale poważni, aktywni publicznie obywatele.
Bytom zmagał się wówczas z kryzysem, spowodowanym tzw. transformacją gospodarczą. Likwidowano kopalnie i huty, zwalniano z pracy górników. Miasto przeżywało kryzys ekonomiczny, ale także społeczny. - Rozwiązaniem mogła by być msza przebłagalna. Mówię to nie jako związkowiec, ale mieszkaniec Bytomia. Najlepiej byłoby zorganizować ją na Rynku, w samym sercu miasta – przekonywał wówczas Andrzej Kurek, przewodniczący bytomskich struktur NSZZ Solidarność.
Po ratunek do papieża
Nie była to jedyna taka inicjatywa podjęta po roku 2000, czyli już w XXI wieku! W 2007 roku grupa mieszkańców Bytomia wysłała list do katowickiego arcybiskupa Damiana Zimona. Prosili w nim, żeby metropolita uzyskał od papieża Benedykta XVI wieku zdjęcie klątwy ciążącej nad Bytomiem. W tym przypadku trudno już orzec, czy była to poważna inicjatywa, czy raczej rodzaj happeningu.
We współczesnym Kodeksie Prawa Kanonicznego Kościoła Katolickiego nie ma czegoś takiego jak „klątwa”. Owszem, istnieje zestaw kar oraz pokut dla osób duchownych i świeckich, spośród których najcięższą jest ekskomunika, czyli wyłączenie z życia Kościoła (zakaz przyjmowania sakramentów świętych). To właśnie ekskomunika zwyczajowo nazywana jest klątwą lub anatemą. Oprócz ekskomuniki jest też interdykt, czyli zakaz sprawowania obrzędów religijnych przez grupę osób albo konkretną osobę.
Kiedy i za co? Jeszcze w średniowieczu, za utopienie przez mieszczan stawie dwóch kapłanów.
Profesor wyjaśnia
Sprawę dokładnie opisał prof. Jan Drabina, autor „Historii Bytomia”. Do zbrodni doszło pod koniec lata 1367 roku. Mikołaj z Pyskowic, kaznodzieja kościoła mariackiego, najważniejszej świątyni w mieście, wygłosił wówczas na polecenie proboszcza Piotr z Koźla kazanie, które bardzo oburzyło mieszczan. Najprawdopodobniej poszło o sprawy obyczajowe oraz – przede wszystkim - pieniądze, bo ksiądz Mikołaj miał wytykać mieszczanom, że nie wywiązują się z obowiązków finansowych wobec Kościoła. Oburzeni radni wezwali proboszcza do Ratusza. Ten poszedł tam z monstrancją w ręku, ufając że w ten sposób zapewni sobie bezpieczeństwo. I rzeczywiście – nikt nie odważył się podnieść ręki na kapłana trzymającego Przenajświętszy Sakrament.
Jednak kiedy ksiądz wrócił do kościoła – radni wysłali tam pachołków, którzy spętali obu księży i przyprowadzili ponownie do Ratusza. Zwołane ad hoc zgromadzenie przedstawicieli gminy i pospólstwa zdecydowało, że obaj zostaną utopieni. Jeszcze tego samego dnia wykonano wyrok w stawie obok Wzgórza Małgorzatka. Profesor Drabina dodaje, że jeśli zawierzyć dziejopisom „egzekucja miała dramatyczny przebieg, bowiem żywe ciało plebana pływało po powierzchni i nie pozwalało się zatopić”.
Zbrodnia nie mogła ujść bezkarnie. I rzeczywiście, Bytom został ukarany, tyle że nie przez papieża, ale przez biskupa krakowskiego, do którego diecezji należało wówczas to miasto. Dokładny opis znajdziemy w Rocznikach Jana Długosza: „Kiedy o tej strasznej i potwornej zbrodni doniesiono biskupowi krakowskiemu Florianowi. Wzywa przed swój trybunał głównego jej przywódcę Wawrzyńca i pozostałych rajców i mieszczan bytomskich, sprawców tego zabójstwa kapłanów. A kiedy przyznali się do swego występku, pozbawia ich wszelkich zaszczytów, godności i urzędów, ich synom i wnukom odbiera możliwość przyjmowane święceń kapłańskich i uzyskiwania beneficjów kościelnych, a miasto Bytom z kościołami i sąsiadującymi z nimi parafiami okłada kościelnym interdyktem.”
Jak karę zdjęto
„Nie trzeba dowodzić, że była to kara wyjątkowo dotkliwa nie tylko od strony religijnej, ale i ekonomicznej, mogąca poprzez zakaz handlu zachwiać podstawami gospodarczymi miasta” – pisze prof. Drabina. Jest w tej historii również i sam papież, ale nie jako ten, którym „klątwę rzucił”, ale wręcz przeciwnie – z miasta ją zdjął. Jako, że biskup krakowski nie był skory do wybaczenia bytomianom i cofnięcia kar – ci zwrócili się bezpośrednio do papieża. A swoją prośbę poparli argumentem... finansowym.
Pointuje je Jen Długosz: „po wpłaceniu wielkiej sumy w złocie na rzecz skarbca Stolicy Apostolskiej i na rzecz założonego w bytomskim kościele NM Panny ołtarza św. Zygmunta (…) udręczeni wieloma wydatkami zasłużyli na zwolnienie od ekskomuniki i interdyktu.” Poza tym w miejscu utopienia księży mieszczanie musieli wznieść i utrzymywać kaplicę.
Zatem podsumujmy: nie klątwa, a interdykt, który obowiązywał zaledwie dwa lata. Potem Bytomiu odprawiano msze i nabożeństwa, a wraz z rozwojem miasta budowano kolejne kościoły.
Komentarze