Po 12 latach Maciej Bartków powrócił do tajemnicy Szybu Południowego kopalni Miechowice. W 2012 roku opublikował książkę pod takim właśnie tytułem: "Tajemnica Szybu Południowego". Teraz ukazała się jej nowa, rozszerzona wersja: "Zabetonowana tajemnica".
O tej sprawie pisaliśmy na łamach "Życia Bytomskiego" wielokrotnie. To z inicjatywy naszej redakcji w 2000 roku radiestezyjne badania szybu wykonał znany radiesteta Tadeusz Zbiegieni. Wynik jego ekspertyz był sensacyjny: stwierdził, że w szybie, na poziomie 370 znajduje się około 15 ton złota.
Skarb czy zwłoki?
Przypomnijmy pokrótce: pod koniec 1944 roku Niemcy "reanimowali" nieczynny już szyb. Prace prowadziła firma z Westfalii, nie dopuszczano do niej miejscowych górników. W Wigilię Bożego Narodzenia 1944 roku do szybu zaczęto zwozić tajemniczy ładunek w drewnianych skrzyniach. Przyjechał on pociągiem, z bocznicy skrzynie dowożono do szybu ciężarówkami. Wszystko pod obstawą żołnierzy. Potem obmurze szybu wysadzono.
W latach 60. XX wieku Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich rozpoczęła śledztwo w sprawie Szybu Południowego. Przypuszczano bowiem, że w szybie mogą się znajdować się także ciała robotników przymusowych zamordowanych przez Niemców. Śledztwo trwało 20 lat i zakończyło się umorzeniem. Na to akurat są wiarygodne wytłumaczenia: szybu nie eksplorowano, bo ówczesne władze bały się, że w 1945 roku po rzezi Miechowic żołnierze sowieccy "dorzucili" tam ofiary własnych zbrodni.
Można było tam dojść
Po 1989 roku sprawy nie podjęto. A jeszcze na początku XXI wieku ówczesny prezes Bytomskiej Spółki Węglowej, który wcześniej był dyrektorem kopalni „Miechowice”, Edward Markowski w rozmowie z dziennikarzem "Życia Bytomskiego" stwierdził jasno: w latach 90., a więc już w czasie III RP, przebicie się pod ziemią do Szybu Południowego od strony czynnych chodników i ścian „Miechowic” było tylko kwestią wydania polecenia, zagwarantowania środków i dwóch–trzech miesięcy pracy.
Wystarczy wydobyć, bo wiadomo, gdzie jest! Niestety, leżało w mieniu państwowym, a państwo tym się nie interesowało.
Śledztwo znowu umorzone
Najbardziej frapujące w nowej wersji książki Bartkowa jest opis rozwoju sytuacji w ciągu ostatnich 12 lat. W 2010 roku śledztwo w sprawie szybu wszczął na nowo katowicki Oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Znowu nie chodziło o skarby, ale o możliwość popełnienia przez Niemców zbrodni wojennej. Równocześnie w 2012 pojawiła się nowa szansa na dotarcie do szybu. Na bazie dawnej kopalni „Jadwiga” w Zabrzu zaczęła działać prywatna kopalnia „Siltech”. Zakład rozbudowywał się i szukał węgla na terenie pola Biskupice. Prezes i właściciel „Siltechu” Jan Chojnacki poinformował wówczas dziennikarza „Gazety Wyborczej”, że jego pracownicy są około 100 m od miejsca ukrycia tajemniczych skrzyń i mogą tam dotrzeć.
Potem przez 8 lat rządziło Prawo i Sprawiedliwość, a IPN był jego "oczkiem w głowie". Jednak do sprawy szybu nie wrócono. Za to powołany przez PiS Instytut Myśli Polskiej kupił za 300 tys. złotych fortepian Paderewskiego, przy którym Paderewski nigdy nawet nie stał. To się nazywa sprawność instytucji państwa.
Komentarze