Kotwica prowadzi w tabeli, ale w inauguracyjnym spotkaniu, jeszcze w lipcu u siebie z Polonią przegrała. W minioną sobotę też wydawało się, że nasi mają na nią jakiś niezwykły patent. Nie minęło bowiem pół godziny gry, a podopieczni wciąż zasiadającego na ławce trenerskiej Łukasza Tomczyka prowadzili 2:0 i to po bardzo ładnej i momentami nawet efektownej grze.
Najpierw gola z rzutu karnego strzelił były gracz Kotwicy Dawid Wolny, a w 28 minucie ma 2:0 podwyższył Lucjan Zieliński. Nasi w tym fragmencie przeważali i raz za razem stwarzali groźne sytuacje pod bramką przyjezdnych. Niewiele brakowało, by zdobyli kolejnego gola, ale uderzona przez Wolnego piłka tym razem odbiła się od słupka.
Takich sytuacji mieliśmy więcej, lecz niestety nic z nich nie wyszło.
Już po zmianie stron - w 76 i 86 minucie ekipa z Kołobrzegu, która w drugiej połowie przejęła inicjatywę dwa razy trafiła do bytomskiej bramki.
Zdawało się, że na tym koniec, ale przecież niebiesko-czerwoni wyspecjalizowali się w zdobywaniu goli w samej końcówce. Tak było i tym razem. Filip Kozłowski pokonał golkipera gości w 91 minucie. Kibice oszaleli, ale niestety, happy endu jak w meczu z Olimpią Elbląg nie było. Kotwica jeszcze raz ruszyła do przodu i w 96 minucie rzutem na taśmę wyrównała. Bardzo szkoda tych punktów.
W najbliższym spotkaniu nasi zmierzą się u siebie z innym beniaminkiem, czyli Olimpią Grudziądz.
Komentarze