Od restauracji do kaletnictwa

Ta historia może wydać się nieprawdopodobna: przedsiębiorca działający w branży gastronomicznej zrezygnował z prowadzenia dwóch restauracji, żeby zostać... szewcem.

  • Data:
  • Autor: Marcin Hałaś
Autor zdjęcia: Marcin Hałaś

Szewców pracujących w Bytomiu można dziś policzyć na palcach jednej ręki. Natomiast zakład kaletniczy istnieje w naszym mieście tylko jeden! Jego historia jest nietypowa i niezwykła zarazem: z rąk starego mistrza firmę przejął młody przedsiębiorca.

Zenon Stokłosa prowadził dwie restauracje: w Koszęcinie i Tarnowskich Górach. - To oznaczało bardzo często pracę od 6 rano do 12 w nocy - mówi Stokłosa. - A miałem małe dziecko, chciałem poświęcać mu więcej czasu. Potem o wszystkim zadecydował przypadek:

W Katowicach, gdzie mieszkała jego babcia Stokłosa poszedł... zanieść buty do szewca. Tam usłyszał, że nie przyjmują już obuwia do naprawy, bo właścicielka zamyka zakład. - Pomyślałem i zaproponowałem, że przejmę jej warsztat, pod warunkiem, że nauczy mnie fachu - opowiada pan Zenon. - Zawsze miałem zdolności manualne, więc pomyślałem, że mogę spróbować.

W ten sposób Stokłosa stał się właścicielem zakładu szewskiego przy ul. Kościuszki w Katowicach. Według przepisów, jeżeli ktoś nie posiada rzemieślniczego wykształcenia, to po 6 latach samodzielnej pracy może zdawać egzamin mistrzowski. Stokłosa dyplom mistrza rzemiosła uzyskał w grudniu ubiegłego roku.

Stary mistrz

Jan Ziemba - mistrz cholewkarski rzemiosła uczył się w Łodzi. W 1958 roku, po ukończeniu szkoły, przyjechał do Bytomia. W naszym mieście najpierw pracował w Spółdzielni Dobrobyt, a w roku 1979 otworzył własny warsztat przy ul. Katowickiej. Dzisiaj niewiele osób pamięta, że szewc i cholewkarz były kiedyś oddzielnymi fachami rzemiosła. - W Bytomiu miało warsztaty ponad 20 szewców i tylko 4 cholewkarzy - wspomina Jan Ziemba.

Napraw kaletniczych najczęściej nie sposób dokonać, posługując się szewskimi maszynami. Dlatego, kiedy Stokłosa przyjmował zlecenia na takie usługi - nie wykonywał ich samodzielnie, tylko przywoził do bytomskiego warsztatu Jana Ziemby. Kiedy Ziemba przeszedł na emeryturę - Stokłosa przejął jego bytomski warsztat.

Kobiety na pokładzie

Dzisiaj w zakładzie kaletniczym przy ul. Katowickiej 42 obecni są rzemieślnicy różnych pokoleń. Wciąż swoim doświadczeniem pomaga im Jan Ziemba, a z Zenonem Stokłosą pracują także dwie kobiety: jego żona oraz najmłodsza w tym gronie Karolina Czubasiewicz. Pani Karolina z wykształcenia jest technikiem mody, ale - jak mówi - zawsze chciała się zajmować wyrobami skórzanymi. W zakładzie żona pana Zenona żona zajmuje się renowacjami i pielęgnacją obuwia oraz galanterii skórzanej), a pani Karolina także szyciem torebek na zamówienie oraz wyrobem galanterii skórzanej z obszaru tzw. mody alternatywnej.

Bytomscy kaletnicy wykonują także usługi nietypowe - naprawiają także futerały na instrumenty muzyczne, zdarzyło im się przyjąć zlecenie rekonstrukcji średniowiecznych butów.

Ocena: 4,87
Liczba ocen: 31
Oceń ten wpis

Komentarze

  • PolskaKsiegarnia.pl
    Książka w temacie

    https://polskaksiegarnia.pl/Przewodnik-dla-szewcow-Biblioteka-rzemieslnika-polskiego
  • Jolanda
    To wspaniale, że są młodzi ludzie - pasjonaci starych zawodów rzemieślniczych!
  • Marek
    Stary dobry zakład

Partnerzy