Niech żyje gotówka?

  • Data:
  • Autor: Marcin Hałaś
Autor zdjęcia: Freepik

W mediach społecznościowych raz po raz pojawiają się apele zachęcające, żeby płacić tylko gotówką. Bo - jak czytam - "gotówka daje wolność". A jeśli płacimy kartą - to dajemy zarobić bankom, które pobierają od sprzedającego prowizję. Pojawiają się nawet jakieś karkołomne wyliczenia, udowadniające że po 50 płatnościach kartą z 50 złotych zostaje 0 złotych, bo całą resztę zabierają banki.

W sferze świeckiej - nie lubię dogmatyzmu, więc płacę zarówno kartą, jak i gotówką. Co więcej, są miejsca, w których płacenie gotówką uważam za bezsensowne i utrudniające życie.

Na przykład w marketach. Stoi kolejka do kasy, a jakaś pani zaczyna odliczać 172 złote 47 groszy. Szuka, grzebie w portmonetce, mija minuta, tymczasem wystarczyłaby sekunda na płatność zbliżeniową. Także w sieciowych piekarniach nie ma sensu płacić gotówką. Nie tylko trwa to dłużej, ale też po co ekspedientka ma przeliczać pieniądze dłońmi, którymi podaje chleb. Oczywiście, do pakowania pieczywa używa jednorazowych rękawiczek, ale przy natłoku klientów czasami zapomni je włożyć na ręce.

Niemniej w portfelu mam zawsze prawdziwy papierowy pieniądz. W małych sklepach czy punktach rzemieślniczych zawsze pytam, czy sprzedawca woli kartę czy gotówkę.

Najczęściej słyszę: jest mi to obojętne, a często: lepiej kartą. Bo, wbrew wyliczeniom internetowych mądrali, dla drobnego przedsiębiorcy nie zawsze gotówka jest lepsza. Bo przecież, jeśli rozlicza się przelewami - musi ją zanieść i wpłacić do banku, gdzie traci na to czas. A wiele banków wprowadziło prowizję od wpłat gotówki na konta firmowe. Bo bankierzy zarobić potrafią na wszystkim.

Czasami przedsiębiorca mówi, że woli gotówkę. To zrozumiałe, jeżeli np. gotówką rozlicza się z małymi dostawcami. W osiedlowym sklepiku mają bardzo dobre ziemniaki. Raz w tygodniu przywozi je "gospodarz", czyli jak rozumiem rolnik, zostawia jakieś 4-5 worków. Rzecz jasna oczekuje płatności gotówką, a nie przelewu na konto. Oczywiście - płatność gotówką sprzyja temu, aby transakcji nie nabić na kasę fiskalną i nie odprowadzić od niej podatku. Być może niektórzy drobni przedsiębiorcy tak robią, ale przyznam że przy fiskalizmie państwa zbytnio im się nie dziwię, ani zbyt ostro nie potępiam.

Lubię płacić kartą, lubię płacić gotówką. I zawsze staram się mieć trochę gotówki w kieszeni. Bo gdyby zdarzyła się wielka awaria systemu bankowego-płatniczego, zostać możemy z ręką w nocniku. To znaczy bez grosza przy duszy.

Ocena: 5,00
Liczba ocen: 4
Oceń ten wpis

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu, dodaj pierwszy komentarz.

Partnerzy