Po wyborach samorządowych nie powstała w Bytomiu oficjalna, potwierdzona umową koalicja radnych popierających prezydenta Damiana Bartylę. Mimo to nie miał on żadnego problemu z forsowaniem swoich pomysłów. Prezydenta wspierała bowiem szeroka koalicja nieformalna, ugruntowana podziałem stanowisk. Bartyla rzecz jasna miał za sobą rajców swojego ugrupowania, a więc Bytomskiej Inicjatywy Społecznej, a także PiS, Wspólnego Bytomia i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Z czasem do jego obozu przeszli także Michał Napierała (wybrany z listy Platformy Obywatelskiej) oraz Tomasz Wac (kandydujący z list Bytom Przyjazne Miasto).
Koalicja przez długi czas funkcjonowała bez zakłóceń. Wszystko z hukiem rozsypało się jednak 16 grudnia minionego roku. Tego dnia Rada Miejska debatowała nad zgłoszonym przez prezydenta projektem budżetu na rok 2014. Wpisano do niego kwotę 100 milionów złotych, które miasto chce pozyskać wydzierżawiając na 15 lat prywatnemu operatorowi sieć wodno-kanalizacyjną należącą do Bytomskiego Centrum Kultury. I ta właśnie sprawa rozwaliła nieformalną koalicję. Radni PiS oraz jedyny reprezentant SLD Piotr Bula nie dali się przekonać ekipie Bartyli i zdecydowanie sprzeciwili się planom oddawania sieci w prywatne ręce. W efekcie, podobnie jak opozycja, zagłosowali przeciw całemu budżetowi, a więc de facto zakwestionowali plan działania prezydenta. Jakby tego było mało, poparli propozycję opozycji, która chce zorganizować miejskie referendum sprawie przyszłości BPK.
Już podczas sesji przedstawiciele „zdradzonej” władzy odgrażali się, iż zbuntowanych dosięgnie kara. Wiadomo, że początkowo zwolenniczką szybkiego wyciągania konsekwencji była przewodnicząca Rady Miejskiej Danuta Skalska z BIS, a sam Damian Bartyla próbował łagodzić emocje, twierdząc, że nic wielkiego się nie stało. Różnic nie było jedynie w podejściu do Buli, który „podpadł już wcześniej. Jego zamierzano od razu usunąć ze stanowiska szefa komisji rewizyjnej. Po świętach sytuacja uległa jednak zmianie. Idea zemsty wzięła górę. Najbardziej krytykowano Mariusza Janasa z PiS, bo też i on podczas sesji najostrzej krytykował pomysł wydzierżawiania sieci. BIS postanowił, że do spółki z WB pozbawi reprezentantów PiS stołków w komisjach rady, a co za tym idzie konkretnych pieniędzy.
Wszystko rozłożono na raty, a działaniom narzucono ekspresowe tempo. Już na najbliższą środę 8 stycznia zwołano sesję nadzwyczajną, poświęconą jedynie kwestiom personalnym. W jej trakcie radny Janas zostanie pozbawiony stanowiska w zgromadzeniu wspólników KZK GOP, w którym reprezentuje miasto. Jego miejsce przypadnie najpewniej Januszowi Wójcickiemu. Później dodatkowi radni BIS zostaną dokooptowani do komisji Rady, by zyskać w nich odpowiednią większość. Dzięki temu już podczas zwykłej sesji zaplanowanej na koniec stycznia będą oni mogli odebrać PiS i SLD posady. I tak Janas straci fotel przewodniczącego komisji finansów. Bula zostanie usunięty ze stanowiska szefa komisji rewizyjnej (zastąpi go najprawdopodobniej Robert Rabus z BIS), a Piotr Patoń przestanie być wiceprzewodniczącym tejże komisji. Ze stołkiem wiceszefa komisji prawa i porządku publicznego pożegna się inny radny PiS Michał Glatte. Podobny los czeka jego kolegę klubowego Alfreda Pyrka. Straci on stanowisko szefa komisji edukacji, choć to nie jest jeszcze przesądzone.
Opozycja jest oburzona faktem, iż zorganizowana zostanie nadzwyczajna sesja poświęcona jedynie sprawom personalnym. Jej rajcowie albo będą bronić radnych PiS (PO broniące PiS, to może być ciekawe), albo w akcie sprzeciwu nie wezmą udziału w obradach. ton
Komentarze