Finanse Śląskiego Teatru Tańca

Jest doniesienie. Prezydent Bytomia Damian Bartyla złożył przed świętami do Prokuratury Rejonowej doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa w Śląskim Teatrze Tańca. To skutek przeprowadzonej tam kontroli finansowej. 

  • Wydanie: ZB 51
  • Data:
  • Autor: Edytor

Jej wyniki podczas konferencji prasowej zaprezentowała dziennikarzom Joanna Stynwak, naczelnik wydziału audytu i kontroli bytomskiego Urzędu Miejskiego. Jak wielokrotnie ona podkreślała, kwestie finansowe w ŚTT prowadzone były w sposób zatrważający i całkowicie sprzeczny z obowiązującymi przepisami. Przypomnijmy, że nasz tygodnik pisał już kilka razy o nieprawidłowościach, do jakich miało dochodzić w utrzymywanej z budżetu miasta placówce.

Wspomniana kontrola rozpoczęła się z polecenia prezydenta Bartyli. Stało się to zaraz po tym, jak urzędnicy z Norwegii wraz z  polskim Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego zażądali zwrotu pieniędzy przekazanych ŚTT w ramach dotacji.  Środki te trafiły do bytomskiej instytucji na realizację projektu „Taneczny most”. Norweska fundacja domagała się oddania 586 tysięcy złotych, a ministerstwo 95 tys. Powód: niewłaściwe wydawanie funduszy oraz fałszowanie dokumentacji. W sumie wraz z odsetkami ŚTT miał zwrócić około 800 tys. zł. Już pierwsze dwa dni kontroli przyniosły szokujące efekty: tylko w ich trakcie stwierdzono aż piętnaście różnego rodzaju nieprawidłowości. Jak powiedziała Joanna Stynwak, w placówce nagminnie łamano prawo pracy i ustawę o finansach publicznych, a w księgowości panował totalny bałagan. Pieniądze wpłacano i wypłacano bez odpowiednich dokumentów lub przy wykorzystaniu dokumentów nieodpowiednich. Polecenia dokonania operacji finansowych wydawane były e-mailowo, co jest niezgodne z przepisami. Pracownicy otrzymywali wynagrodzenia w niewłaściwej wysokości, a listy pac przygotowywano dopiero po wypłacie. Dokumentację księgową prowadzono bez chronologii, nie uiszczano w terminie składek na ubezpieczenie społeczne, nie prowadzono raportów kasowych. ŚTT nie zabiegał też o pieniądze za wynajmowane mieszkanie, a potem nie starał się o odsetki. Jakby tego było mało, od lat instytucja nie posiada ewidencji wyposażenia, bo nikt jej nie uzupełniał. W zasadzie nie wiadomo dziś, jakie ma aktywa i pasywa. 

Kontrola ujawniła również liczne przypadki rażącego marnotrawstwa publicznych środków. Największe wątpliwości wzbudziły wydatki na transport. Na same tylko przejazdy taksówkami w minionym roku poszło ponad 22 tysiące zł (na dzień przypada 100 zł). Taniej byłoby, gdyby kupiono samochód służbowy. Dla szefów ŚTT zamawiano też warte od 2 do 3 tys. zł bilety lotnicze bez uzasadnionego celu podróży. Co ciekawe, wiele z nich dotyczyło przelotów krótkoterminowych realizowanych na przełomie grudnia i stycznia. Część z zakupionych już biletów nawet nie wykorzystano. 

Niektórzy pracownicy placówki próbowali reagować i w maju tego roku powiadomili ówczesną zastępcę prezydenta Bytomia Halinę Biedę o nieprawidłowościach. Reakcji ze strony władz jednak nie było. Nie zareagowano także na potwierdzony przypadek mobbingu.  

Złożony przez obecnych włodarzy naszego miasta wniosek do prokuratury doczeka się zapewne wnikliwej analizy. Co dalej z ŚTT? Pomysły są różne. Także taki, by zakończyć historię tej placówki. 

Ocena:
Liczba ocen: 0
Oceń ten wpis

Komentarze

  • ?
    Szanowne ŻB, czy możecie wyjaśnić co się dzieje aktualnie w bytomskim wydziale audytu i kontroli? Na innych forach można przeczytać różne informacje, wypowiedzi np. taką: "A co kontrolowała Stynwak: MZDiM I dla niektórych nic się nie działo) pan B. do dzisiaj nie podjął decyzji o zawiadomieniu Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych, Wydział Inwestycji (to ciekawa lektura z kontroli z 2013r. chyba trzy kontrole), Dom Pomocy Społecznej dla Dorosłych na Dworcowej-gdzie na posiedzeniu w dniu 8 maja 2014r.Komisji Zdrowia podaje się nieprawdę na temat tej kontroli (insynuacje, które udarzaja w kontrolerów i samą Stynwak - OD PEWNEGO CZASU NIEWYGODNĄ DLA BARTYLI), Pan Bartyla po kontroli mając przed oczami wyniki obiecał zwązowcom i pracownikom DPS, że zwoni dyrektorkę (chyba sama zwoniła się, później przechowali ja w wydziale polityki społecznej, a w tym roku PanB. utworzył CIS-Centrum Informacji Społecznej, bo koleżanka pani Latacz nie może być bezrobotna),

    Śląski Teatr Tańca do dziaiaj oprócz zawiadomienia do prokuratury i bardzo dobrze przygotowanej dokumentacji nie wyciagnieto żadnych konsekwencji, a przecież ktoś wczesniej był naczelnikiem - tak to ten sam, który dzisiaj jest audytorem wewnętrznym Urzedu Miasta. Konkurs na kierownika komórki audytu adbył sie ponad rok temu...Prezydent nie dokonał wyboru, a właściwie dokonał: zostawił to co było. CYRK! Kontrolowane były szkoły i przedszkola. Niektóre zawiadomienia do Rzecznika Dyscypliny Finansów publicznych czekają pewnie do dziś w podpisie. Jak ma być dobrze? Kontrolowany był basen (Osir), Straszono Stynwakową, nie chwalono sie wynikami, bo po co pokazać, że ktos jest doby. Ustawiono Bulę żeby wypisywał dziesiatki interpelacji i panu bartyli to pasowało nie protestował. Stynwak stała sie niewygodna! Kontrolowano BPK. Na poczatku w listopadzie 2012r. zabrano z wydziełu kontroli trzech pracowników...Bez komentarza. Pracy było tyle, ze ludzie nie pamietają takich czasów. Stynwak kazała numerować akta spraw, zarchiwizowane stare sprawy i po dokonanych spisach akt (trzy miesiace pracy pracownika) oddano do archiwum. I całe szczeście, bo teraz kiedy Stynwakowa na L-4 mogłoby cos poginąć. Z reszta pan B. nadzoruje pracę wydziału, co tydzień kto inny siedzi w sekretariacie i nikt nie widzi w tym problemu. Szczuli Stynwak, nastawiali odpowiednio pracowników. Ale ludzie boja się, kazdy boi sie o pracę..."

Partnerzy