Przypomnijmy: władze Bytomia, chcąc pozyskać dodatkowe wpływy do budżetu miasta na rok 2014 (i de facto go dopiąć), postanowiły na 15 lat przekazać prywatnemu operatorowi sieć wodno-kanalizacyjną, należącą obecnie do Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Żadnej umowy w tej sprawie dotąd nie podpisano, nie wyceniono wartości sieci, nie zorganizowano przetargu wyłaniającego operatora, nie znamy też szczegółów przedsięwzięcia. Mimo to wszystko wydaje się przesądzone, co podkreśla zwłaszcza opozycja. Oto bowiem do przyjętego przez Radę Miejską przed Bożym Narodzeniem budżetu na rok 2014 wpisano po stronie dochodów kwotę 100 milionów złotych. Tyle właśnie gmina chce uzyskać za wydzierżawienie sieci. Mówi się, że tak naprawdę miasto dostanie o 20 mln więcej, a pieniądze te zostaną później do budżetu dopisane. Całą sumę dostaniemy od razu. Na co ją konkretnie wydamy – tego nie da się powiedzieć.
Władze Bytomia w podpisanym przez zastępcę prezydenta Andrzeja Panka piśmie skierowanym do radnych stwierdzają jasno: musimy jednorazowo pozyskać dla budżetu znaczące środki, by dzięki wkładom własnym powalczyć o środki unijne. Można by to wprawdzie załatwić w inny sposób (zapewne poprzez podniesienie podatków lokalnych oraz czynszów w lokalach komunalnych), ale takie rozwiązanie byłoby bardziej dotkliwe dla mieszkańców. Opozycja oraz przeciwnicy oddawania sieci w prywatne ręce tej akurat argumentacji nie kwestionują, lecz zwracają uwagę na inny fakt: z zapisów budżetowych nie wynika, byśmy przeznaczyli 100 mln na własne inwestycje czy wkłady do inwestycji realizowanych z dodatkowo pozyskanych funduszy unijnych. Krytycy władz wyliczają sporo zagrożeń mających ich zdaniem być konsekwencją zmian. Wedle nich operator, kierując się naturalną chęcią zysku, radykalnie zwiększy opłaty za dostarczenie wody i odprowadzenie ścieków, a także zwolni część niepotrzebnej mu załogi BPK. Poza tym nie będzie zainteresowany remontowaniem sieci oraz inwestowaniem w nią. Co odpowiada wiceprezydent Panek? „Działania związane z ustanowieniem operatora są na etapie wstępnym. Jest oczywiste, że w zawartej umowie interesy miasta będą odpowiednio zabezpieczone. Na etapie konstruowania i zawierania umowy te kwestie będą szczegółowo analizowane. Wstępne rozeznanie potwierdza, że odpowiednio zawarta umowa może zabezpieczyć miasto przed ewentualnymi negatywnymi skutkami związanymi z ustanowieniem zewnętrznego operatora sieci wodociągowej i kanalizacyjnej.”
Kolejny zarzut opozycji dotyczy braku jakiejkolwiek debaty poprzedzającej podjęcie decyzji w sprawie przyszłości miejskiej sieci. Nie podjęto przecież uchwały intencyjnej w tej kwestii. Podczas sesji radni podkreślali, że sprawę załatwiono podstępnie, wpisując wspomniane 100 mln do budżetu, choć nie wiadomo, jak kwota ta została wyliczona. Co więcej, gdyby nie udało się jej w trakcie roku zdobyć (istnieje takie prawdopodobieństwo, bo nie wiemy chociażby, czy wszystko uda się przeprowadzić od strony formalnej), to będziemy mieli gigantyczną, wynoszącą 100 mln dziurę budżetową. Nie trzeba tłumaczyć, że jej załatanie zmusi władze do radykalnych działań. Ripostując Andrzej Panek stwierdza, iż radni nie zostaną wykluczeni z procesu podejmowania decyzji dotyczących BPK i otrzymają wszystkie dokumenty oraz analizy. Wyjaśnia również: „Ze względu na terminy obowiązujące w ustawie o finansach publicznych i konieczność złożenia projektu budżetu zaplanowanie środków niejako wyprzedziło inne działania związane z tym procesem”. Panek nie ukrywa jednocześnie, że gdybyśmy w trakcie roku nie zdobyli pieniędzy za dzierżawę sieci, to czekają nas kłopoty: „W przypadku całkowitego lub częściowego niepowodzenia ustanowienia operatora i braku dochodów z tego tytułu konieczna będzie korekta budżetu w zakresie realizowanych wydatków oraz poszukiwanie dochodów z innych źródeł. W pierwszej kolejności możliwe jest nieangażowanie części środków zaplanowanych w rezerwach, przesunięcie inwestycji na lata następne. W dalszej kolejności konieczne byłoby ograniczenie wydatków bieżących, które będą się wiązać z ograniczeniem niektórych sfer działalności lub pogorszeniem poziomu świadczonych usług.” Brzmi niepokojąco.
Przypomnijmy, że kilka ugrupowań (także tych dotąd popierających władze) chce zorganizowania referendum, w którym bytomianie wypowiedzieliby się na temat sieci. Sprawa ta trafi pod obrady styczniowej sesji Rady Miejskiej. Tam zapewne projekt zostanie odrzucony, a wówczas ruszy oddolna akcja zbierania podpisów za przeprowadzeniem referendum. Protestują też członkowie niektórych spółdzielni mieszkaniowych. Te ostatnie szykują się do zbierania podpisów pod wnioskiem przeciw oddawaniu sieci w prywatne ręce. Ta sprawa z pewnością zdominuje początek rozpoczętego właśnie roku.
Komentarze