Będąca elementem modernizacji biegnącej przez Radzionków i Bytom linii kolejowej nr 131 przebudowa wiaduktu kolejowego trwała wiele miesięcy. Obiekt naprawiano i poszerzano, by mogły się pod nim zmieścić dwa samochody. W tym czasie był on wyłączony z użytku, co komplikowało radzionkowianom życie.
Trudno się zatem było dziwić ich radości, gdy 19 lutego wiadukt został otwarty. A już w ogóle nie dziwi ich zdenerwowanie, kiedy 28 lutego przejazd znowu stał się niemożliwy. - Tak długo czekaliśmy, a tu takie zamieszanie? Najpierw otwierają, by po paru dniach zamknąć. O co chodzi? - pytali dzwoniący do naszej redakcji mieszkańcy. Dziwiło ich też coś innego: dlaczego podczas odnowy wiaduktu nie zabrano się również za zniszczoną drogę pod nim.
Poirytowane były też władze Radzionkowa. Na internetowej stronie miasta znalazła się taka informacja: "Na spotkaniu z PKP, które odbyło się 19 lutego, ustalono, że po dokonaniu niezbędnej naprawy jezdni w okolicach wiaduktu na ul. Zejera, począwszy od 21 lutego ruch samochodowy pod wiaduktem zostanie otwarty. Wbrew tym ustaleniom, PKP udrożniło ruch pod wiaduktem jeszcze w dniu spotkania, bez dokonania zadowalającej naprawy nawierzchni. Po licznych interwencjach Urzędu Miasta Radzionków, PKP zdecydowało się naprawić nawierzchnię".
Do komunikatu dołączono informację przesłaną przez PKP: „W związku z kolejnymi uszkodzeniami nawierzchni tymczasowej pod wiaduktem kolejowym w ciągu ulicy Zejera, 28 lutego 2024 od godz. 7:30 wprowadzimy całodobowe zamknięcie drogi pod wiaduktem na wykonanie nowej nawierzchni. Zamknięcie potrwa do 1 marca do godz. 17."
Na czym ma polegać naprawa? Na ułożeniu płyt na podsypce z betonu, a dziury zostaną zalane betonem zbrojonym. I tylko pozostaje pytanie: nie można było tak od razu, zamiast otwierać, zamykać i otwierać wiadukt?
Komentarze